"Super Express": - Kiedy po niedzielnych wyborach liderzy PO i PiS wyszli na scenę, od razu widział pan, który lider przeżywa gorycz porażki, a który święci triumfy?
Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: - Zarówno pani premier, jak i pan prezes skoncentrowali się na podkreślaniu tych elementów sytuacji, która przemawia na ich korzyść. Z przemówień liderów wynika, że oboje potraktowali te wybory jako sondaż sympatii przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Obie strony miały poważne argumenty na rzecz swoich tez.
- Po czyjej stronie było tych argumentów więcej? Czy styl występów obojga liderów wzmocnił siłę tych argumentów?
- Jest oczywiście tak, że została złamana - i to niewątpliwie był widoczny ból dla Ewy Kopacz - narracja dotycząca przegrywania przez PiS wszystkich możliwych wyborów. Te samorządowe w rozumieniu plebiscytu zostały ewidentnie rozstrzygnięte na korzyść Prawa i Sprawiedliwości. Jednak w rozumieniu realnych zmian politycznych powstaje oczywiście pytanie o możliwość stworzenia skutecznych koalicji rządzących.
- Prezes to przemilczał, a i dla Polaków te koalicje nie będą już tak jednoznaczne jak ogólne zwycięstwo. Fama zwycięskiej partii poszła w świat.
- Tak, ale generalnie jest kwestia tego, czy elektorat, udzielając takiego, a nie innego poparcia, dał głos za zmianami czy za kontynuacją. Odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi na korzyść PiS - elektorat chciał zmiany. Jednak wynik wyborczy wskazuje na to, że zostanie zachowane status quo. Tu wnioski będą korzystne dla Platformy.
Zobacz też: Pierwsza PORAŻKA premier Kopacz! PO przegrała, bo zabrakło Tuska?!
- W tym kontekście mina pani premier po ogłoszeniu wyników wyborów nie musiała być tak smutna?
- Cóż, ten smutek jest zrozumiały - to prestiżowa porażka. Zasadnicze pytanie dla premier Kopacz jest takie, czy to wypadek przy pracy, czy pierwsza oznaka spadku sympatii wyborców do PO. Wygląda na to, że jednak to drugie. Być może premier to zrozumiała, stąd nie udało jej się ukryć rozczarowania. Tym bardziej że mogła uwierzyć, iż tzw. efekt Tuska i efekt Kopacz w połączeniu z aferą byłych posłów PiS na finiszu kampanii da jej pewne zwycięstwo. Okazało się, że z tych rzeczy nic nie pomogło. Stąd zapewne mina pani premier.
- Czy nie było błędem, że smutek i rozczarowanie pani premier musiała znosić w samotności? Na scenie była sama. Prezes Kaczyński cieszył się i przemawiał otoczony wianuszkiem liderów PiS.
- No tak, ale kogo Platforma miała wysłać do asysty pani premier?
- Ludzi w PO nie brakuje.
- Czy mieli obok niej stanąć Sikorski, Schetyna, Grabarczyk, a może wręcz Nowak? O ile twarze wokół prezesa PiS w tej chwili dają premię wśród wyborców, bo są jakąś obietnicą, o tyle Platforma nie ma kogo pokazać. Musi wręcz ukrywać twarze swoich dotychczasowych polityków z pierwszej ligi. Niemal każdy z najbardziej rozpoznawalnych ludzi PO nie najlepiej się kojarzy. Postawienie ich przed kamerami w towarzystwie Ewy Kopacz to strata polityczna.
- W takiej sytuacji lepiej, że zagrała solo?
- Moim zdaniem, tak. Jedyna szansa to udawanie nowego otwarcia przez eksponowanie premier Kopacz.
- Jarosław Kaczyński za to kipiał dobrym nastrojem. Nikogo chować nie chciał. Ciśnienie trochę z niego zeszło?
- W sensie psychologicznym to niewątpliwy sukces Jarosława Kaczyńskiego. Potwierdził zresztą przyjętą przez PiS linię polityczną - linię zjednoczenia i przebaczenia na prawicy. Musiał go ucieszyć kiepski wynik partii Janusza Korwin-Mikkego i słaby rezultat SLD, co tylko dowodzi słuszności zasady przyjętej przez PiS, że z SLD w żadne koalicje wchodzić nie będzie. To zasada uzasadniona tyleż moralnie, co i politycznie.
- Czyli nawet prezes Kaczyński znany ze wstrzemięźliwości miał prawo dać ponieść się emocjom?
- Myślę, że tak. Tym bardziej że ostatni tydzień z racji tzw. afery madryckiej był dla PiS dramatyczny. Okazało się jednak, że może trochę głosów urwała, ale nie spowodowała porażki.
Zobacz: Wybory Samorządowe 2014. Jarosław Kaczyński WYMODLIŁ sobie zwycięstwo, a Kopacz NIE!