Przypomnijmy - dziennikarze m.in. "Newsweeka" ustalili, że prywatna uczelnia miała w ofercie błyskawiczne kursy, dzięki którym można było zdobyć dyplom MBA. Takie dyplomy ułatwiają m.in. ścieżkę do rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Wiarygodność dokumentów wydawanych przez Collegium Humanum miały zapewniać m.in. zagraniczne uczelnie, jednak okazało się, że nie miały one uprawnień do prowadzenia studiów MBA. Wśród absolwentów Collegium Humanum byli m.in. politycy, prezesi i członkowie zarządów spółek Skarbu Państwa, oficerowie służb specjalnych i dowódcy wojskowi. Po wybuchu afery Donald Tusk - jak opisuje tygodnik - miał domagać się dokładnego sprawdzenia dyplomów osób, które są kandydatami do spółek skarbu państwa. - Premier Donald Tusk "nakazał bardzo precyzyjne ustalenie, kto ma dyplom z podejrzanej uczelni" - podaje "Newsweek". Lista nie jest jeszcze gotowa, a tymczasem wiceminister edukacji narodowej zapowiedział, że tylko wyroki sądów mogą decydować o ważności uzyskiwanych dyplomów. Jak przyznał Maciej Gdula, minister jako taki nie ma kompetencji, by decydować o tym, czy taki dokument ma moc prawną.
W NASZEJ GALERII MOŻESZ ZOBACZYĆ, JAK WYGLĄDAŁY ROZMOWY DONALDA TUSKA Z ROLNIKAMI