Gdyby nie odsiecz Sobieskiego, Turcy zajęliby Wiedeń

2008-09-15 4:00

W rocznicę wiktorii wiedeńskiej wybitny austriacki pisarz Karl-Markus Gauss specjalnie dla "Super Expressu".

"Super Express": -Właśnie minęła kolejna, 325., rocznica bitwy pod Wiedniem, w której Austriacy po odsieczy polskiego króla Jana III Sobieskiego zatrzymali pochód Turków na Europę. Czy zdaniem pana - austriackiego pisarza - po tylu latach warto jeszcze pamiętać o tym wydarzeniu?

Karl-Markus Gauss: - Wydaje mi się, że doniosłość wiktorii wiedeńskiej jest oczywista. Niestety, dziś na ogół nie docenia się wagi tego zwycięstwa. Bitwa ta nie była tylko ciągiem dalszym odwiecznej walki pomiędzy islamem i chrześcijaństwem, ale była to przede wszystkim bitwa krajów chrześcijańskich z potężnym imperium osmańskim. W tym okresie imperium to nie było tak jednolitym totalitarnym organizmem, z jakimi dziś kojarzymy państwa muzułmańskie. Warto również pamiętać, że wówczas 30 proc. jego obywateli zostało schrystianizowanych przez różnorodne Kościoły. Panująca religia narodowa imperium dawała im pewną swobodę wyznaniową. "Laicyzacja" państwa tureckiego, trwająca od połowy wieku XVII do dnia dzisiejszego, zakładająca również liczne prześladowania wobec wyznawców innych religii, spowodowała, że w Turcji pozostało zaledwie 0,01 proc. chrześcijan. Oczywiście, często rozważa się, jak potoczyłaby się historia, gdyby bitwa ta zakończyła się w inny sposób.

- Jak ta historia mogła się potoczyć?

- Jakiś czas temu czytałem książkę pod tytułem "Historia alternatywna", w której autor przedstawił kilka możliwych scenariuszy rozwoju historii Europy w wypadku wygranej imperium osmańskiego w 1683 r. Jego konkluzja brzmiała: nie zmieniłoby to tak wiele, jak nam się wydaje. Europa nie stałaby się nagle kontynentem, gdzie panującą religią byłby islam. Owszem, imperium osmańskie urosłoby do rozmiarów państwa, które byłoby w stanie podporządkować sobie w zasadzie wszystkie prowincje europejskie. Tyle wynika z książki. Nie jest jednak wykluczone, że konsekwencje przegranej chrześcijaństwa pod Wiedniem byłyby zupełnie inne: możliwe, że spowodowałoby to znacznie wcześniejszą, aniżeli miało to miejsce w rzeczywistości, dezintegrację imperium osmańskiego, a wynikająca z tej przegranej jego kulturowa różnorodność przyczyniłaby się do rychłego zeuropeizowania islamu, a także większego i wcześniejszego otwarcia na chrześcijaństwo.

- Dla większości Polaków wiktoria wiedeńska to powód do dumy. Może jednak zbyt przeceniamy nasz wkład - naszego króla, naszej husarii?

- Nie sądzę, by Polacy przeceniali znaczenie wiktorii wiedeńskiej. Wiedeń upadłby, gdyby Sobieski i jego oddziały nie wykazały się taką determinacją i odwagą, walcząc z Turkami. Odnoszę jednak wrażenie, że nie do końca zdajecie sobie sprawę z powodów kierujących decyzją Sobieskiego o wzięciu udziału w tej bitwie. Nie była to interwencja mająca na celu tylko i wyłącznie ocalenie Europy czy początek budowy zjednoczonej Europy pod egidą krzyża świętego. Udział w tej bitwie przyniósł waszemu królowi liczne korzyści. Otrzymał on pieniądze od papieża i to właśnie jemu przypadły skarby pokonanego Kara Mustafy. Proszę mi wierzyć, nie próbuję w żaden sposób dezawuować zwycięstwa Sobieskiego czy podważać jego bohaterstwa wpisanego w waszą historię narodową. Mam jednak nadzieję, że europejska tożsamość nie będzie budowana na mitach. Gdy w 1683 r. chrześcijanie walczyli z muzułmanami, nie była to walka pomiędzy cywilizacją a barbarzyństwem czy między wolnością i despotyzmem. Niestety, wkrótce Polacy, na własnej skórze, przekonali się o tym. Sto lat później trzy chrześcijańskie państwa: Prusy, Austria i Rosja, trzykrotnie nie zawahały się przed zamachem na polską państwowość. W sposób dramatyczny dotknęło to naród polski i spowodowało jego liczne prześladowania. W dalszym ciągu, mimo wszystko, w Europie mówiono o chrześcijańskim braterstwie.

- Jak ocenia pan wiedzę dzisiejszych Austriaków o bitwie pod Wiedniem?

- Austriacy, jak większość Europejczyków, cierpią na bardzo poważną chorobę: amnezję. Nie znają własnej historii. Austriaccy ksenofobi (nie są większością, ale są zdecydowanie czymś więcej niż sekta) pamiętają tylko, że w 1683 r. Turcy chcieli władać Austrią, a dziś bronią się przed napływem do niej obywateli tureckich, by nie zdołali oni uzyskać kontroli i władzy nad ich państwem. Oczywiście nie wiedzą czy nie pamiętają o tym, że to polskiej armii zawdzięczają to zwycięstwo. Ale nie powinniście się smucić: antypatia Austriaków w stosunku do Polaków jest mniejsza niż w stosunku do Turków.

- A jak ocenia pan dzisiejsze relacje polsko-austriackie?

- Relacje te układają się niemal bezkonfliktowo. Dlatego, że poziom wiedzy po obu stronach: i polskiej, i austriackiej, na temat naszych narodów jest doprawdy niewielki. Polacy wykazują bardzo małe zainteresowanie stosunkami z Austrią, austriacką kulturą. Z kolei Austriacy nie mają pojęcia, co dzieje się w Polsce. To błąd, gdyż w dzisiejszej, zjednoczonej Europie wszystko, co jest związane ze społeczeństwem austriackim, jest też sprawą polską, a to, co dzieje się w Polsce, dotyczy również Austrii czy Portugalii.

Karl-Markus Gauss

Wybitny austriacki pisarz i krytyk literacki, znawca środkowoeuropejskich mniejszości narodowych. Autor książek, m.in.: "Umierający Europejczycy", "Niemcy na peryferiach Europy". Ma 54 lata